Henryk Kaczorowski
W 1980 roku wspólnie z dwójką kolegów powołaliśmy Komisję Zakładową NSZZ „Solidarność” w firmie produkującej materiały dla budownictwa. Firma była niewielka zatrudniała ok. 150 osób. Pracowałem tam jako mistrz. Po wprowadzeniu przez polskich komunistów w obawie jak twierdzą przed rosyjskimi komunistami stanu wojennego rozpoczęliśmy akcję strajkową która w końcowej fazie przekształciła się w tzw. strajk włoski. Moja działalność w czasie puczu wojskowego (stan wojenny) polegała na udziale w tzw. zajściach ulicznych i rozprowadzaniu bibuły. W wyniku szeregu spięć i napięć w styczniu 1983 roku na zasadzie porozumienia stron przeniosłem się do ZNTK w Gdańsku gdzie pracowałem jako mistrz w narzędziowni. Mimo nacisków, aby wstąpić do reżimowych związków odmówiłem i przeniosłem się na wydział remontowy. Prowadząc bardzo duży zakres prac (podlegało mi ok. 50 pracowników) kontaktowałem się z szeregiem osób organizując się przeciw komuchom. W końcu po ostrych starciach z moim partyjnym zwierzchnikiem w czerwcu 1985 przeniosłem się do Pomorskiego Okręgowego Zakładu Gazownictwa, gdzie podjąłem pracę jako mistrz na Wydziale Produkcji. Po powołaniu w 1989 roku Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” pełniłem szereg funkcji między innymi v-ce przewodniczącego a od 2000 roku przewodniczącego Komisji Zakładowej w ROP i GAZ-SYSTEM S.A. Oddział Gdańsk.
Jan Begiert
Urodziłem się w 1949 r. w wielodzietnej rodzinie robotniczej, antykomunistycznej i antybolszewickiej. Poprzez prześladowania mojego Ojca przez UB nienawiść do komunizmu wyssałem z mlekiem Matki. Od dziecka byłem uczony w domu prawdziwej historii Polski np. Cud nad Wisłą, napaść Sowietów na Polskę w 1939 r. wraz z Hitlerowcami, Katyń, Rewolucja w Poznaniu i na Węgrzech w 1956 r.
W 1979 r. pracując w Odolanowie na terenie firmy „Krio” zawiązywałem wraz z kilkoma innymi pracownikami NSZZ Solidarność mając poparcie ówczesnego Księdza Dziekana parafii Odolanów Ks. Neumana, który na naszą prośbę odprawił pierwszą mszę św. na terenie w.w. firmy co spotkało się z dużą nieprzychylnością, co niektórych rządzących zakładem. 01.11.1981 r. zmarła mi żona zostawiając mi pod opieką dwójkę małych dzieci. Ponieważ mieszkałem w Odolanowie wszyscy mieszkańcy i nawet milicjanci mnie znali i szanowali, uważam, że 13.12.1981 przez to uniknąłem internowania. Biuro naszej NSZZ „S” znajdowało się wówczas w miejscu byłej kawiarni „Zamkowa” w Odolanowie przy ul. Bartosza.
W dn.14.12.1981r. z samego rana zostałem zabrany przez nieznanych mi milicjantów i przewieziony do biura NSZZ „S” otrzymałem polecenie wyskrobania z szyby biura napisu NSZZ Solidarność, jeżeli tego nie zrobię, to oni zrobią ze mną coś innego a dzieci pójdą do domu dziecka. Potwierdzeniem tego, że mogą to zrobić były kopniaki i ubliżania. W związku z powyższym w obecności mieszkańców wykonałem ich polecenie. W 1986 r. otrzymałem w Kaliszu długo oczekiwane mieszkanie, więc przeprowadziłem się z rodziną. Przyjąłem się do pracy w Z.G. Kalisz. Podczas załatwiania obiegówki dotarłem również do przewodniczącego komunistycznych związków zawodowych, który podsunął mi deklarację wstąpienia do jego związków powiedział mi, że muszę się zapisać. Odmówiłem i odpowiedziałem mu, że ja należę do NSZZ Solidarność, na co ten pan odpowiedział, że takich związków nie ma. Odpowiedź moja była krótka cyt. „Dla pana może ich nie ma a dla mnie były są i będą”. Dalej już nie oponował.
W 1986r. wraz z p. Buczkowskim (pracownik Z,G.) Brelińskim, Mosińskim (przedstawiciele Regionu) podjęliśmy prace związane zarejestrowaniem NSZZ „S” przy Z.G. Kalisz. Prace przygotowawcze prowadziliśmy w mieszkaniu prywatnym w Kaliszu przy ul. Górnośląskiej 14 (celowo, aby nie mógł nam przeszkodzić ówczesny Dyrektor zakładu typowy sbek.) Doprowadziliśmy do zarejestrowania związku w Sądzie w Kaliszu. Ponieważ już następowały nowe czasy, więc ze strony komuchów nie było już prześladowań (bo zaczynali się bać). Do tej pory, chociaż już jestem starszym człowiekiem, należę do NSZZ „Solidarność” GAZ-SYSTEM S.A.. Obecnie służę pomocą, radą i poparciem swoim młodszym kolegom.
Henryk Zakrzewski
Urodziłem się w 1948 r. we Wrocławiu w rodzinie robotniczej o zdecydowanie antyrosyjskich tradycjach ( ze strony dziadka – legionowych ). Dzieciństwo moje to próby kształtowania mojej krytycznej do sytuacji politycznej kraju, osobowości przez rodziców – przedwojenne wiersze, pieśni patriotyczne, przykłady niezakłamanej historii Polski. Dzieciństwo moje upływało początkowo spokojnie dzięki staraniom Rodziców, mimo stalinowskiego reżimu aż do 1956 r., kiedy Czerwiec Poznański, rewolucja na Węgrzech oraz wydarzenia październikowe w Polsce, w które wydatnie włączył się mój Ojciec i którego to zaangażowania komunistyczny aparat ucisku nie darował całej mojej rodzinie przez lata.
Mimo wszystko lata młodości tylko dzięki Rodzicom mogłem poświęcać na sport, naukę i na względnie spokojne życie aż do czasu uzyskania pełnoletniości kiedy to na własnej skórze mogłem się przekonać o pomięci pogrobowców UB oraz o ich długich rękach ( różnorakie szykany ). Przyszedł potem czas na założenie rodziny – 1975 r. – i kiedy myślałem o uzyskaniu względnej stabilizacji życiowej, przeszłość mojej rodziny znowu stała się balastem w oczach lokalnych decydentów i stanęła na mojej drodze. Wydarzenia w Radomiu – 1976r.. – i najbliższe lata stały się okresem wyczekiwania na duże zmiany, to się czuło. Władze już nie panowały nad pragnieniami Narodu i moimi także. Ukoronowaniem tych oczekiwań stało się utworzenie wielkiego antykomunistycznego NSZZ Solidarność, który stał się wielkim, patriotycznym ruchem społecznym. W swoim zakładzie pracy Politechnice Wrocławskiej włączyłem się czynnie w tworzenie struktur oddziałowych Solidarności a po wielkim ciosie, jakim stał się stan wojenny w grudniu 1981 r. zajmowałem się zbieraniem nielegalnych ( wg komunistycznych władz ) składek związkowych i przekazywaniem ich rodzinom internowanych działaczy związkowych. Bralem udział w wielu demonstracjach antykomunistycznych we Wrocławiu. Czas beznadziei, straconych szans i pragnień jakim były lata do reaktywacji Solidarności uważam za najgorsze lata mojego życia.
Rok 1989 – częściowo wolne wybory, odrodzenie Związku i nowych nadziei na zmiany w życiu osobistym i w kraju – stały się kolejnym przełomem w moim życiu. Stały się także powodem wzięcia spraw w swoje ręce. Poddałem się demokratycznym procedurom wyborczym istniejącym w moim Związku i od 1991 r. stałem się czynnym działaczem związkowym na szczeblu KZ w DOZG, Regionu Dolnośląskiego, Branży Gazowniczej. Dziś jestem wiceprzewodniczącym KZ w GAZ-SYSTEM S.A. Funkcje związkowe pełnię nieprzerwanie od 91 r. dzięki moim wyborcom i dla nich a jednocześnie dla Firmy z którą związałem schyłek swojej kariery zawodowej .Teraz, z perspektywy lat, mogę z całkowitą pewnością stwierdzić; że na te lata czekałem i przygotowywałem się mentalnie. Żal mi tylko, że mój Ojciec nie dożył do tych czasów, i że rozminęły się nieco moje oczekiwania z rzeczywistością polityczną – demokracji widać trzeba uczyć się dłużej – że na drodze do niej stanęła „ gruba kreska” i niejasne powiązania polityczno-kapitałowe. Swoich dokonań związkowych nie chcę oceniać, oceniali je moi wyborcy. Prywatnie sadzę jednak, że dla mnie wszystko przyszło nieco za późno, mogłem przecież zrobić jeszcze więcej. W mojej macierzystej KZ są jednak młodzi, prężni, wartościowi działacze, którzy szybko nabierają doświadczeń i jestem spokojny o zmianę pokoleniową.